Wiele razy słyszę pytania odnośnie cen i naciągania w Tajlandii. Wiele osób narzeka, że na każdym kroku czują się oskubywani, że uśmiechy są sztuczne, itp. itd. Chciałbym tutaj napisać odnośnie swoich spostrzeżeń jako turysty, ale również jako osoby która mieszka tutaj na stałe i widzi to wszystko na co dzień.
Nie ulega wątpliwości, że każdy chce zarobić, a w miejscowościach typowo turystycznych jest ku temu bardzo wiele możliwości. Zgadza się, że za transport w jednym miejscu ktoś Nam powie 500 thb a 100 metrów dalej uzyskamy cenę 200 thb. Prawdą jest również, że obcokrajowcy w wielu miejscach mają ceny znacznie wyższe niż Tajowie, ale czy to takie dziwne? Czy w Europie nie ma podobnych standardów? Ale o tym za chwilkę.
Odpowiedzcie sobie szczerze, czy jeśli macie coś do sprzedania i potencjalny kupiec będzie chętny przepłacić to nie weźmiecie tych pieniędzy? Oczywiście, że weźmiecie a przynajmniej zdecydowana większość weźmie.
I teraz pomyślcie o takim przewoźniku. Podchodzą turyści i pytają po ile zawiezie ich w jakieś miejsce. Niektórzy podają zawyżoną cenę, ale czy ktoś zmusza takowych turystów aby skorzystać z tego transportu? Macie wybór i nikt Was nie zmusza. Jeśli zdecydujecie się zapłacić to nie narzekajcie, gdyż cena nie była ukrywana i podana zanim wsiedliście.Że była zawyżona? To nie istotne, bo wiele rzeczy na całym świecie ma zawyżone ceny, ale to my decydujemy się na „zakup” usługi.
Kolejna sprawa dotyczy tych wyższych opłat np. za bilety wstępu dla obcokrajowców o czym już wspominałem..
Podam Wam pewien przykład. Ci co byli np. w Paryżu to pewnie spotkali się z tym, że przy wielu atrakcjach jest informacja: „Obywatele Unii Europejskiej do 26 roku życia mają cenę 50%” czasem wstęp jest nawet za darmo.
I czym to się różni od tego co można spotkać tutaj? Jak ktoś przyjedzie spoza UE to może także skrytykować takie działanie.
Wszędzie ludzie chcą wyciągnąć pieniądze od turystów i to bez znaczenia jaki to będzie kraj. Jadąc z Wrocławia do Poznania ( miasta wybrane tylko jako przykład ) i chcąc skorzystać na miejscu z taksówki trzeba być przygotowanym, że kierowca będzie chciał nas naciągnąć.
Osoby, które bywały w krajach arabskich wiedzą co to naprawdę jest naciąganie. I tego typu sytuacje w Tajlandii na pewno się nie zdarzają. Nikt nas nie będzie chwytał za ręce i niemal wciągał do sklepu.
Także weźcie sobie to do serca. Możecie się przygotować wcześniej i poczytać jakie mogą być koszta w danym miejscu. I jeśli ktoś Wam zaproponuje drożej to podziękujcie z uśmiechem i idźcie szukać dalej. I nie czujcie się okradani, jak to niektórzy twierdzą. Nikt Wam tych pieniędzy nie wyciąga z kieszeni czy torebek. To Wy sami decydujecie się zapłacić więcej.
A na koniec dodam, że ceny spadają wraz ze spadkiem ilości turystów w danym miejscu. To jest raczej oczywiste, ale wiele osób zdaje się o tym zapominać. Życzę wszystkim wspaniałych chwil i niezapomnianych wrażeń i miejcie głowy na karku to nikomu nie uda się Was naciągnąć.
A co Wy o tym myślicie? Napiszcie śmiało swoje opinie.
Prowadzę biznes i dla mnie jest to nieetyczne kazać płacić za taki sam produkt lub usługę 300% lub 600% więcej.
Pojechałem do Tajlandii pod koniec mojej półrocznej podróży po krajach Azji. Jestem tu dwa miesiące. Byłem w Chinach (naciągają na taksówkach) Japonii (nie naciągają wcale), Bali i Lomboku („cena białego człowieka” jest nagminna i to jest strasznie wkurzające) Filipinach i Malezji.
Powiem tak: w Tajlandii wreszcie mogliśmy się rozluźnić. Nie jesteś „naciągany” na każdym kroku. Jedynie musisz być czujny w taksówce, long tail boat i na półwyspie Puket.
Obecnie jestem w miejscu mało turystycznym, gdzie płacę jak każdy inny. I to mi się podoba.
Z całą pewnością nie wrócę do Indonezji – brud, syf i naciąganie na każdym kroku.
Na pewno jeszcze nie raz się pojawię za to w Tajlandii.
PolubieniePolubienie